Czy zielono-piracki sojusz zmieni Europę?

From P2P Foundation
Jump to navigation Jump to search


Translation of

  • A German Pirate Party could bring a European coalition” ukazał się na stronie Al Jazeery 19.04.2012. Przeł. Katarzyna Sosnowska.

URL = http://zielonewiadomosci.pl/tematy/ekologia/zielono-piracki-sojusz-dla-europy/

Czy zielono-piracki sojusz zmieni Europę?

Text

Michel Bauwens:

"Czy w Europie powstanie nowa progresywna większość, złożona z Piratów, Zielonych, ruchów pracowniczych i partii socjalliberalnych?

Nowe ruchy społeczne zawsze powstają najpierw jako nowa subkultura, do której przyłączają się ludzie wymyślający nowe społeczne praktyki. Społeczności Szwedów dzielących się plikami muzycznymi w internecie, z których wykiełkowała Piratpartiet, składały się ze zwykłych miłośników muzyki, chcących dzielić się nagraniami.

Następnie społeczności te odkryły, że ich działalność jest w gruncie rzeczy nielegalna. Feudalne aspekty przywiązane do własności intelektualnej nie pozwalają bowiem użytkownikowi na suwerenne korzystanie z zakupionego materiału, w imię ochrony dochodów globalnych korporacji sektora rozrywkowego zakazując dzielenia się nim.

Początkowo takie społeczności nie atakowały bezpośrednio systemu, który ograniczał ich wolność dzielenia się. Rozpoczęły tworzenie własnej infrastruktury, w rodzaju nowych licencji – Creative Commons oraz innych opartych na zasadzie Copyleft, które legalizowały ich prawo do dzielenia się – a także opracowały całą infrastrukturę techniczną opartą na rozproszonym dzieleniu plików, z których najsłynniejszą była Pirate Bay.

Jednakże nieuchronnie nadchodzi trzeci moment w ewolucji nowego ruchu społecznego i nowej kultury. To moment, gdy ruch odkrywa, że musi mieć władzę polityczną, aby zapewnić sobie przetrwanie i rozwój. Nie wystarczy tworzyć nowe instytucje na marginesach społeczeństwa. Konieczne jest wprowadzenie bardziej skutecznych mechanizmów obronnych przeciw nieustannym atakom dominujących sił.


Gracz nr 1: Partie Piratów

Na gruncie tak rozwiniętej świadomości dzielenia się plikami zrodziła się szwedzka Piratpartiet pod przywództwem Ricka Falkvinge’a. To pierwsza partia, która wyraziła konieczność obrony i poszerzania domeny informacyjnych dóbr wspólnych, świadoma, że aby to zrealizować, potrzebna jest zmiana rzeczywistości instytucjonalnej i struktur władzy. Pierwszy sukces Piratów w Szwecji przygotował grunt pod kolejny w wyborach samorządowych w Berlinie. W obu przypadkach Partia Piratów otrzymała większość głosów wśród młodzieży, a więc te zwycięstwa zapowiadają szerszą rewolucję społeczną, której napędem młodzi ludzie, ukształtowani przez uczestnictwo w wymianie peer-to-peer (P2P).

W Niemczech partia pod przywództwem takich ludzi jak Andreas Baum przyjęła jednoznacznie progresywny program i w kwestii dóbr wspólnych przeszła od dóbr cyfrowych ku dobrom materialnym, proponując wprowadzenie powszechnego darmowego transportu publicznego i powszechnego dochodu podstawowego, który miałby przeobrazić pracę z towaru w dobro wspólne. Sondaże wyborcze przewidują, że poparcie dla Partii Piratów oscyluje wokół 12%, dzięki czemu ich triumf w niemieckich wyborach ogólnokrajowych jest prawie pewny. [Pisane w 2012 r., obecnie Piratenpartei zdobywa w sondażach ok. 3% – przyp. red.]

Trudno przecenić doniosłość tego zjawiska. Jeśli Piraci będą niezbędni do utworzenia koalicyjnego gabinetu, co jest dość prawdopodobne, Niemcy odejdą od narzucania dalszych restrykcyjnego rozumienia własności intelektualnej na żądanie amerykańskich korporacji, i mogą również rozpocząć rozmontowywanie już istniejących restrykcji. Skoro tak silny gracz jak Niemcy wycofa się z gry, a kraje Europy Wschodniej już oponują przeciwko dalszym restrykcjom, oznacza to wycofanie poparcia Unii Europejskiej dla tego typu działań. Mówiąc inaczej, sukces niemieckiej Partii Piratów mógłby okazać się globalnym zwycięstwem sił optujących za swobodnym dostępem do cyfrowych dóbr wspólnych.


Gracz nr 2: Zieloni

Ale to nie koniec tej historii. Nasza cywilizacja w gruncie rzeczy cierpi nie tylko z powodu sztucznej rzadkości i zamykania dostępu do dzielenia się kulturą i nauką, lecz również z powodu braku uznania, że istnieją materialne dobra wspólne, od których zależy ludzkie życie. Jak pisałem w innym miejscu, nasze społeczeństwa cierpią, gdyż są oparte na „pozornej obfitości”, fałszywym przekonaniu, że natura może być w nieskończoność eksploatowana, bez uwzględnienia jej zdolności do regeneracji. Kim są naturalni obrońcy tych ekologicznych i naturalnych dóbr wspólnych? Partie Zielonych, które także zaznaczają swoją obecność na politycznej scenie Europy – ale głównie w Niemczech.

Wyraźne nakierowanie na dobra wspólne w Partiach Zielonych nadal jest słabe. W dużej mierze ciągle szukają one rozwiązania w instytucjach państwowych (jak podatek węglowe) lub mechanizmach rynkowych (handel emisjami). Niemniej to Zieloni bronią integralności naturalnych dóbr wspólnych i dzięki działaniom takich think tanków jak Fundacja im. Heinricha Bölla, powoli lecz zdecydowanie przesuwają się w stronę podejścia wyraźniej nastawionego na dobra wspólne. W ostatnim czasie europejscy Zieloni zorganizowali na ten temat niezwykle udaną konferencję.

Uważam, że czyni to z nich naturalnego sojusznika Piratów, chociaż niemieccy Zieloni ucierpieli z powodu ucieczki głosów młodych wyborców ku Partii Piratów. Oba ugrupowania są socjologicznie komplementarne. Zieloni to partia starszych pracowników umysłowych, relatywnie zamożnych profesjonalistów, podczas gdy Piraci przyciągają młodzieżowy prekariat, który stanowi obecnie większość nowych szeregów pracowników umysłowych.


Gracz nr 3: Ruchy pracownicze i na rzecz sprawiedliwości społecznej

Koalicja obrońców intelektualnych dóbr wspólnych i obrońców naturalnych dóbr wspólnych miałaby ogromny sens. Pod warunkiem jednak, że zostałaby poszerzona o trzecią wielką kwestię obecnego system politycznego i społecznego: problem nierówności społecznych. Dlatego koalicja broniąca dóbr wspólnych w naturalny sposób włączyłaby także te partie, które domagają się sprawiedliwości społecznej i są historycznie powiązane z tradycyjnymi ruchami pracowniczymi.

Istnieje tutaj wybór między sojuszem z socjaldemokracją, która dawno porzuciła wszelkie próby stworzenia transformacyjnej alternatywy, ale w dalszym ciągu może zawierać dość postępowe fakcje, a sojuszem z nowymi partiami radykalnej lewicy, które także mają dość silne zaplecze w wielu krajach europejskich. Na przykład w Niemczech działa Die Linke, we Francji silną postacią jest Jean-Luc Mélenchon, a w Holandii najbardziej popularnym politykiem jest przywódca Partii Socjalistycznej.

W istocie partie te są reprezentantkami trzeciego rodzaju dóbr wspólnych, których potrzebujemy. Poza dobrami intelektualnymi, które tworzymy jako ludzkość, oraz dobrami materialnymi, które dziedziczymy i które musimy chronić dla przyszłych pokoleń, istnieje jeszcze trzeci rodzaj dóbr materialnych – te, które sami wytwarzamy: chodzi o nasze zdolności produkcyjne. Były one od zawsze przedmiotem troski partii i ruchów występujących w obronie praw pracowniczych, które są przedstawicielkami populacji najbardziej aktywnej w obszarze produkcji materialnej. I z tego powodu socjologicznie uzupełniają bazę społeczną Piratów i Zielonych.

Zarówno w obrębie polityki, jak i gospodarki istnieje istotny ruch, który może przesunąć te partie na pozycje bardziej przyjazne dobrom wspólnym. Faktycznie rośnie poparcie dla lewicujących ruchów zajmujących się kwestią dóbr wspólnych. Ruch Occupy na przykład zorganizował forum Occupy Commons, a Światowe Forum Społeczne uczyniło z kwestii dóbr wspólnych centralny punkt swojego stanowiska wobec konferencji Rio+20. Ponad 40 organizacji europejskich spotkało się w Rzymie w lutym 2012 r., aby przedyskutować sposoby kreowania polityki zorientowanej na dobra wspólne.


Gracz nr 4: partie socjalliberalne

Sojusz między Piratami, Zielonymi i ruchami pracowniczymi ma sens, gdyż opiera się nie tylko na politycznym uzupełnianiu się tematów (każdy z tych ruchów ma swoje priorytety dotyczące jednego z rodzajów dóbr wspólnych), ale także ma sens socjologiczny, bo każdy z tych ruchów reprezentuje odmienną grupę pracującej ludności.

Ostatnim składnikiem takiej koalicji mogą być postępowe siły liberalne, tzn. partie socjalliberalne. Np. w Danii minister kultury Uffe Elbaek jest znany ze swojego przyjaznego podejścia do kwestii dóbr wspólnych. Partie tego typu mogą stanowić łącznik z progresywnymi i społecznie postępowymi przedsiębiorcami, którzy często tworzą swoje firmy wokół dzielenia innowacyjnych dóbr wspólnych. Z socjologicznego punktu widzenia partie te reprezentują nowe klasy średnie, które tworzą korporacje wykorzystujące cyfrowe innowacje i biorące udział w powstającej gospodarce opartej na współpracy.

W ten sposób wokół wolnej kultury, poszanowania natury, sprawiedliwości społecznej oraz wolnej etycznej przedsiębiorczości może powstać nowa polityczna większość na rzecz zmiany społecznej."